poniedziałek, 23 lutego 2015

Ceramiczny czajnik elektryczny i krótka historia...

Wydawać by się mogło, czajnik to czajnik, jednak "stercząc" przed sklepową witryną i posiadając możliwość wyboru, okazuje się to mniej oczywiste. 

Przerobiłam już kilka plastikowych czajników, które jako pierwsze pojawiły się na rynku. Piszę - kilka, ponieważ okazało się, że i one mają swój termin "do spożycia", niektóre z resztą bardzo krótki. Co rusz inwestowałam w droższy i wg zapewnień producentów lepszy czajnik i w swojej naiwności wierzyłam, że marka ma znaczenie. Może i kiedyś tak było. Pamiętam czajnik, który przywędrował do nas z za oceanu dobrych kilkanaście lat temu i z tego co wiem, pracuje bez zarzutów po dziś dzień.

A może to ja po postu mam pecha, a może wszystkie czajniki sprzysięgły się przeciwko mnie...;) 

Tak czy owak, stwierdziłam nauczona doświadczeniem, że czajnik w moim domu nie będzie inwestycją. W odróżnieniu od mojego męża, który to się ze mną w tej kwestii w żadnej mierze nie chciał zgodzić;)  

Zakupiony został zatem czajnik wykonany ze stali szlachetnej, solidny bo na długo z ledowym podświetleniem i ze zmieniającymi się w zależności od stopnia temperatury kolorami, z możliwością ustawienia temperatury wrzenia, co w tamtym czasie, a był to czas gdy na świat przyszedł nasz pierworodny wydawało mi się bardzo istotne. I w zasadzie wszystko było by ok, gdyby nie fakt, że nie było. Czajnik nie wytrzymał nawet roku, reanimowany kilka razy - odszedł.

 Przy kolejnym zakupie, mąż już nie uczestniczył, ograniczył swoją decyzyjność i zawierzył kobiecej intuicji;) Padło zatem na czajnik szklany, a że powszechnie uważa się, że czajniki takowe są zdrowe i higieniczne, a przecież "mały osobnik" zasługuje na specjalne poważanie. Decyzję dodatkowo przypieczętowała "gazetka" wetknięta z niewyobrażalną siłą we framugę drzwi. 

Dla bardziej zainteresowanych nie był to dyskont na "B", a ten drugi;)

Pierwsze podejrzane krople w miejscu gdzie raczej nie powinny się pojawić, pojawiły się niestety już po kilku tygodniach, a potem było tylko gorzej i w niedługim czasie i on dokonał swojego żywota...

 I po raz kolejny zostałam porzucona, moje uzależnienie od elektroniki miotało mną przez kolejne dni, aż do momentu, gdy przechadzając się pomiędzy regałami w sklepie - dla bardziej zainteresowanych - tym razem na literę "B" dostrzegłam to...
Zbliżywszy się, wyszperawszy i otworzywszy potargane, przez mniej cierpliwych klientów pudło moim oczom ukazał się "on", przepiękny (w moim mniemaniu, a Ci, którzy mnie znają powiedzieli by w tym miejscu...tak tak w Twoim stylu...) ceramiczny czajnik i jego folkowy akcent.

Czajnik służy mi około 2 miesięcy i chociaż początek naszej znajomości był nieco trudny, po zagotowaniu smak wody podlatywał mi plastikiem, z czasem się dogadaliśmy i teraz jest jakoby ok, oczywiście nie zapeszam...

 Myślę, że moim następnym czajnikiem będzie również czajnik ceramiczny.
 Przez wielu ceramika jest uznawana za najzdrowszy materiał do gotowania wody. Ponadto nie nagrzewa się tak jak szkło, ze wszystkich materiałów najłatwiej jest ją utrzymać w czystości.



3 komentarze:

  1. A już myślałam że będzie to jednak szklany czajnik, co parzy herbatę z jednej torebki na 3 litry .... [Mariolka]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o tym też jest, tyle, że w kolejnym poście...ale co Mariolka, to Mariolka;)

      Usuń
  2. No patrz !!! Upewnię się !!!! [Mariolka}

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...