poniedziałek, 27 stycznia 2014
Tort bezowy - reanimacja;)
Wieść o mojej bezowej klęsce rozeszła się lotem błyskawicy. Jak to się zwykło mawiać w takich sytuacjach, "nic tak nie cieszy jak ludzka krzywda''...hehe.
Dwie nieudane próby, 12 żółtek, kilka pytań bez odpowiedzi to wszystko co pozostało z mojego zapału, nie licząc oczywiście sterty faworków:)
W zasadzie to miałam odpuścić na jakiś czas, przynajmniej takie było założenie, tym bardziej, że zebrane w pokoju Nr.....konsylium nie orzekło jednoznacznie co zawiodło i gdzie popełniłam błąd. Na moją decyzję o zaprzestaniu kolejnych prób, wpływ miało również wyraźne poddenerwowanie przewodniczącego;)
Po powrocie do domu, gdy już opędziłam się z prac wszelakich, zasiadłam przed odbiornikiem Tv i łapiąc drugi oddech, pomyślałam, o nie, nie dam się tak łatwo...;)
I niczym w Dniu Świstaka, desperacko zabrałam się za reanimację bezowego torta...
cdn...za około 80 minut:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz